top of page

Kosiarze

  • Zdjęcie autora: squareinfinity3000
    squareinfinity3000
  • 31 sie 2023
  • 3 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 17 wrz 2024

"Kosiarze" autorstwa Neala Shustermana to książka, która wstrząsnęła światem literackim w sieci. Zyskała rekomendacje i pozytywne opinie od wielu recenzentów. Jej polskie wydanie prezentuje się świetnie, w twardej oprawie i zachęcającej okładce. Podążając za ciekawością, ja również sięgnęłam po tę lekturę.

Powieść opowiada o zwyczajnym życiu na Ziemi, ale w tak odległej przyszłości, że ludzkość pokonała śmierć. Ludzie nie znają już znaczenia takich słów jak morderstwo, ból czy śmierć naturalna. Pokonano również ubóstwo, przestępstwa i głód. Wszystko to za sprawą nauki i sztucznej inteligencji – Thunderheada, która zarządza całym społeczeństwem. Jednym słowem - świat idealny. Ludzie cały czas się rodzą, ale już nie umierają, a w razie urazów są uzdrawiani w specjalnych centrach ożywiania. Jednak by zapobiec przeludnieniu Ziemi, powołano do życia niezależną od komputera organizacje Kosiarzy. Ich zadaniem jest uśmiercanie ludzi na wzór naturalnej śmierci i tej spowodowanej w wypadkach (tak, jak kiedyś - w Epoce Śmiertelności). Taka profesja wiązała się z wieloma wyrzeczeniami, silną psychiką i wysokim poczuciem moralności. Bycie Kosiarzem było równocześnie najwyższym stanowiskiem w społeczeństwie. Zyskiwało się szacunek i wiele przywilejów – zwykli ludzie, w większości z myślą podlizywania się Sędziom (bo tak też nazywani byli Kosiarze), często obdarowywali ich dobrami oraz wyświadczali darmowe usługi.

W takim świecie przyszło żyć dwójce młodych ludzi – Citrze i Rowanowi. Przypadkowo, jeden z Kosiarzy, Faraday, był świadkiem ich niezwykle wysokiej, jak na tamtejsze standardy, empatii. Z tego powodu wybrał ich na swoich uczniów. Mimo początkowego sprzeciwu nastolatków szybko zauważyli oni korzyści płynące z bycia praktykantami Sędziego, chociażby te związane z dostaniem immunitetu dla całej rodziny na okres szkolenia – był to przywilej chroniący danego człowieka przed wyrokiem Kosiarza. Faraday szkolił swoich podopiecznych pielęgnując w nich poczucie odpowiedzialności i współczucia. Nie każdy jednak Kosiarz podzielał jego poglądy dotyczące tego specyficznego zawodu. W wielkim świecie nie zabrakło również takich, którzy czerpali radość z zabijania i nie chcieli być hamowani przez staromodne, w ich odczuciu, przepisy Kosodomu (organizacji Kosiarzy).

Już w trakcie czytania Kosiarzy (czyli pierwszego tomu trylogii „Żniw Śmierci”) miałam mieszane odczucia. Z początku, cała akcja toczyła się bardzo mozolnie – po przeczytaniu pierwszych 150 stron cały czas miałam wrażenie, że wciąż, opisywany jest styl życia i moralność ludzi w świecie bez naturalnej śmierci. Było to nużące tym bardziej, że w zamian nie dostawałam informacji o rozwoju toczącej się akcji, która, jak mi się wydawało, powinna być głównym elementem tego typu powieści. Jednak w momentach, w których chciałam jednoznacznie stwierdzić, że ta książka mi się nie podoba, autor zachwycał mnie swoim poczuciem humoru, m.in. wstawkami o dziecku-sałacie, rozpłaszczeniach i historiach podobnych do życia Rhondy. Później akcja nabrała rozpędu i czytanie stało się przyjemne. Nie zachwyciła mnie również kreacja bohaterów. Nie było w nich nic wyróżniającego, poza standardowym podziałem na złych i dobrych. Trochę ze schematu wyłączał się Rownie, którego poglądy zmieniły się wraz z rozwojem powieści, ale i w nim nie było nic szczególnego. Ku mojej uciesze, istniał jednak wyjątek od reguły. To postać Faradaya ratowała powieść z jednolitości. Z początku kreowany był on na starego mędrca z siwymi włosami, biła od niego aura opanowania i stanowczości. Wraz z biegiem historii okazuje się, że jest to człowiek pełen dobroci i opiekuńczości. (SPOILER) W momencie, kiedy utożsamiamy go z pozytywną postacią i zyskujemy do niego sympatię (no cóż, przynajmniej moją), Faraday nieoczekiwanie znika – dokonuje sam na sobie "zbioru". Jest to tak nagłe i nieprzewidywane, że aż wstrząsające. Później, gdy już pogodziliśmy się z jego śmiercią, okazuję się, że bohater ciągle żyje. Mimo, że jego postać nie wpływa już bezpośrednio na główną akcję (choć mąci jej bieg), jego pojawienie cieszy. Dodatkowo, na samym końcu tomu, w momencie, w którym ponownie zdążyłam zapomnieć o jego istnieniu, pojawia się niczym facet w czerni, i pomaga Rowanowi w ucieczce. Kosiarz Faraday jest dla mnie najlepszą postacią w całej powieści 😊. Rozluźnia atmosferę i dodaje charakteru.


Podsumowując, „Kosiarze Neala Shustermana są zaskakującą książką. Jeśli chodzi o samą akcję, to uważam, że istnieją inne, ciekawsze pozycje o podobnej koncepcji fabularnej (do szanowanej kasty ludzi o wysokim prestiżu trafia dziecko z biednej rodziny i okazuje się być najwspanialszym magiem/kosiarzem/… czyli np. „Gildia Magów"). Niemniej jednak w połączeniu z humorem i ,oczywiście, postacią samego Faradaya, stanowi bardzo przyjemną lekturę. Co więcej, książka pozostawia wiele nierozwiniętych wątków, które jedynie naznaczone są tajemnicą – takie jak Thunderhead czy Kosodom. Analizując tytuły przyszłych tomów, można wnioskować, że przynajmniej jeden z tych wątków zostanie rozwinięty. W związku z tym mogę stwierdzić, że pomimo pewnych niedoskonałości, książka oferuje satysfakcjonującą lekturę, skłaniającą do refleksji na temat ludzkiej egzystencji.

コメント


bottom of page